środa, 12 listopada 2008
cherapunjee suche jak pieprz
Najbardziej mokre miejsce na Ziemi przywitalo nas widokami kojarzacymi sie raczej ze spalona sloncem Hiszpania tudziez Meksykiem.Okazalo sie ze owszem,pada tu 2 i pol metra deszczu co miesiac,ale za wyjatkiem okresu listopad-luty,kiedy to nie pada nic a nic.. Nie zrazeni brakiem opadow, po obejrzeniu pieknego wodospadu Nokhalikai znikajacego w glebi kanionu 800 metrow ponizej miejsca widokowego, zdecydowalismy sie na male szalenstwo.Miejscowy dziadek wskazal odpowiednia sciezke i po poltorej godzine bardzo ale to bardzo stromego zejscia w dzunglii pelnej pajakow wielkosci dloni i dzikich mandarynek rosnacych co kilkanascie metrow dotarlismy do rzeki,pokonujac 800metrow roznicy wzniesien. A nad rzeka spotkalo nas to,co na zdjeciach..
Jutro rozstajemy sie z Marcinem i ruszamy w kierunku Kolkaty i Andamanow.
Peace!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Kniazix wracasz do PL? Czekam z flaszką na Mazurach :>
eeej, ja zawsze chciałam się przejść po takim wiszącym moście... nie za dobrze Wam tam?? ;) Goha
zazdroszczę suszy!!! pozdrawiam:) alina
Prześlij komentarz