piątek, 17 października 2008

permit story

po wieeelu godzinach w podrozy dotarlismy wczoraj rano do Delhi.Sama podroz byla bardzo przyjemna,o ile 9h w pociagu,8 h na lotniskach oraz 9 h w B777 moze byc przyjemne.Najprzejemniejsza jej czescia bylo jedzenie ukoronowane deserem kremowo-orzechowym w Emirates oraz ich system personal video,ktory to finalnie udalo sie rozgryzc...podchadzac do ladowania w Delhi.

Lokujac sie na Paharganju bo odespaniu wczorajszego zmeczenia pochodzacego z butelki nabytej w Dubai duty free z cola dzis probowalismy zalatwic permity do Arunachalu.Klawiatura na ktorej to pisze pochodzi z wczesnych lat 80-tych i dziala wybiorczo,wiec ogranicze sie do stwierdzenia,ze hinduska biurokracja nie ma sobie rownych na calym swiecie..po 3 h w ministerstwie spraw wewnetrznych okazalo sie,ze to zupelnie nie tam,tylko w arunachal bvagan,gdzie okazalo sie,ze to niezupelnie tam tylko tuz obok podobno,wiec po poltorej godziny poszukiwan w okolicy i nastepnie 15min jazdy riksza znalezlismy arunachal ministry of turism.Ale to znow nie do konca bylo to,na szczescie dostalismy odpowiednie namiary i nasz "hindu friend" Jamoh Umbrey z Liza Wold Travels insallah w poniedzialek skoluje permity,takze do tego czasu posiedzimy w Bundi,dokad ruszamy dzis wieczorem.
Nasza wiara i przekonanie,ze jest tam fajnie, wzrasta proporcjonalnie do ilosci klod rzucanych nam pod nogi,zebysmy tam nie pojechali.

A co do Indii to nic sie nie zmienily,nadal jest to najbardziej fascynujacy syf na ziemi.Ale Delhi juz nosi znamiona "swiatowej metropolii".Czesc terminalu lotniczego zostala zrewitalizowana (zlosliwi twierdza,ze na potrzeby teledysku bolywoodzkiego,moga miec racje),widzielismy tez jeden nowoczesny autobus miejski oraz hotspot w turist office na dworcu kolejowym New Delhi.Nowoczesnosc w domu i zagrodzie:)

Pozdrowienia z Paharganj