sobota, 15 listopada 2008

goniac monsun na andamanach

Dolecielismy do Port Blair.Sila w jaka robnelismy w zdecydowanie krotki pas startowy miejscowego lotniska pozbawila na moment usmiechu nawet wyjatkowo promienna stewke linii lotniczych Jetlite,nas natomiast usmiechu pozbawila dopiero aura jaka tu zastalismy.100% monsunu w monsunie..Na szczescie po 2 h sciana wody ustapila miejsca blekitowi nieba,pierwszy raz od 6 dni.Chyba niesiemy dobra nowine:)
Zaopatrzeni w zestaw zylek oraz haczykow roznych wielkosci na tunczyki/merliny/rekiny jutro o swicie plyniemy na Neil Island,jedyne znane mi miejsce,gdzie wstawanie o 6 rano jest przyjemnoscia graniczaca relaksem..
Trzymajcie kciuki za udane polowy,zalozenie jest takie, zeby co najmniej caly nastepny tydzien zywic sie zdrowo,tanio i wlasnorecznie:)

Pozdrawiamy
rada nadzorcza bloga J&CD

ps.
POCZTOWKA ZAMIAST RACHUNKOW!