piątek, 5 grudnia 2008

mahaRAJASTAN




samotnej pielgrzymki po kafejkach internetowych zapylonego Rajastanu ciag dalszy;

Superszybkim busem dotarlem dzis w poludnie do Jaisalmer.Cale szczescie,ze po wielu godzinach w busach w stanach polnocno-wschodnich mijanie sie tych potworow na centymetry przy predkosci 80km/h nie robi juz na mnie wiekszego wrazenia.Ale dzis kierowca naprawde pokazal klase i rozbujal pudlo do lekko ponad 90,mijajac jednoczesnie kawalkade czolgow Indian Army.Wyglada na to,ze Indie postanowily pokazac sasiadowi iz moc wojskowa jest z nimi i zbudowali cala mase polowych garnizonow na pustyni.Przy okazji podziwiania ich kunsztu w stawianiu namiotow, jakie pamietam z obozow harcerskich, wjechalismy w sam srodek burzy pylowej a nastepnie juz tradycyjnej,zdecydowanie bardziej wodnistej.Miejscowi sie ciesza,bo z woda tu zazwyczaj sa problemy,jak to na pustyni..

Co do uwag na temat Jodhpuru i Jaisalmeru - niestety Jaisalmer zostaje zjedzony przez turystyke.Sluchanie kilkadziesiat razy dziennie zaproszen do sklepow, sprzedajacych to samo co na Paharganj mozna kupic za polowe ceny, zaczyna mnie mocno frustrowac..Dlatego plan na jutro obejmuje objazd po wioskach dalekich od "hello mister good price,look".

Z pustynnym pozdrowieniem Czuwaj!