niedziela, 7 grudnia 2008

low-season, czyli czym sie rozni Jaisalmer od Kolayat

Jaisalmer poza sezonem w sezonie turystycznym to mordega, szczegolnie dla samotnego turysty. Sklepikarze juz i tak namolni w pelni turystycznego rozkwitu,czyli miedzy grudniem a marcem,teraz po prostu szaleja.Ataki bombowe w Indiach spowodowaly spadek o polowe liczby turoli w tym najbardziej turystycznym z miast Rajastanu,wiec kazdy bialy na ulicy atakowany jest ze wszytkich stron ze zdwojona sila,poczawszy od sprzedawcow wody a na bukinistach konczac..Efekt tego taki,ze poczulem pierwsze oznaki zmeczenia hindusami..
Zmeczenie Jaisalmerem spotegowala jeszcze 8 godzinna burza,zamieniajaca okoliczna pustynie w wielkie blotne bajoro,na szczescie nowo otwarta linia Phalodi-Bikaner zawiozla sprawnie do Kolayat.Swoja droga bardzo ciekawa jest rozbudowa infrastruktury wg Indian Railways - zbudowano piekne stacje z nazwami i budynkami mieszkalnymi dla obslugi,ale zapomniano o chociazby najmniejszych miasteczkach w poblizu.Efekt tego taki ze stacje stoja posrodku niczego,czekajac az przyszla kolonizacja hinduska dociagnie do nich droge,wybuduje jakies szalasy,sklepy..

Tak czy owak wizyta w Kolayat zasluguje na odrebny post, ze zdjeciami (tym razem na przeszkodzie znowu stanal brak USB w kafejce..).Dosc powiedziec ze wertujac z wlascicielem jedynego hotelu w tej metropolii ksiege gosci znalezlismy od poczatku jego istnienia jedna samotna turystke z Finlandii,zagubiona w tej okolicy w marcu.

Czuwaj.

Ps.samokrytycznie musze przyznac,ze karczemnie kalecze jezyk polski,stosujac skladnie zaczerpnieta z "hinglisz"..moze jednak 8tyg to juz dosc:)

Brak komentarzy: