Pieszy.Pieszy człowiek,piesza krowa,pieszy pies,pieszy wielbłąd,piesza koza.
Cały ten wesoły orszak pielgrzymuje poboczami wąskich szos we wszystkich Indyskich stanach bez wyjątku.Łazi we dnie od wioski do wioski,po banany,z bananami,po lassi,z ryżem i po ryż.Chodzi beztrosko,szeroko,wręcz można by rzec,że radośnie,gdyby nie fakt,że wielu chodzi,bo nie stać ich na żaden inny środek transportu.Z nastaniem zmroku sytuacja się nie zmienia.Piesi jak chodzili tak chodzą,wracając z zakupów,ciągnąć się całymi grupami z pół uprawnych i plantacji.W tym wszytkim rzeczą najciekawszą jest ich niebywały instynkt samozachowawczy.Przeciętny hindus swoją granicę strachu ma, w porównaniu do reszty świata, przesuniętą o całe lata świetlne.Tam gdzie my uciekali byśmy w dżungle przed pędzącymi autobusami,hindusi przesuwają się co najwyżej o pół kroku na zewnątrz pasa ruchu.Czasami w swoim manaiaklnym dążeniu do trawersowania kolejnych kilometrów dziurawym asfaltem przypominają kamienie w rzece,które ciąg samochodów/autobusów/ciężarówek po prostu opływa,nie czyniąc im szkody..
Efektem ubocznym takiego chodzenia jest to,że pojazdy kołowe,szczególnie nocą,poruszają się zgodnie środkiem dróg.Niestety dwukierunkowych..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz